czwartek, 24 maja 2018

Zapudełkowana na Pyrkonie 2018!

 Wreszcie nadeszła pora na moją malutką relację z Pyrkonu, na którym jak wiecie się musiałam stawić obowiązkowo :)

Jak co roku impreza była fantastyczna, spotkałam się z wieloma znajomymi i poznałam parę nowych osób,a pogoda dopisała znakomicie, tyle tytułem wstępu...



Do Poznania dotarłam już w czwartek wraz z moimi współtowarzyszami, w oczekiwaniu na hostel spędziliśmy 3 godziny na dworcu, przy okazji zgarniając moją przyjaciółkę do naszej paczki.

Czemu w ogóle piszę o czwartku, co? Ponieważ nawet dzień przed Festiwalem zaczyna się już zabawa, a ja oczywiście jak to ja, wymyśliłam sobie, że choćby się paliło i waliło muszę dotrzeć do pracowni krawieckiej przede wszystkim po nożyce do krojenia materiału! A że przy okazji poproszono mnie o kordonek włóczki to podjęłam wyzwanie.

Po pięknym nadłożeniu drogi przez genialnego GPS'a w moim telefonie dotarłam ze znajomą do hurtowni "U Stefana", pierwszy raz byłam w takim miejscu i gdybym tylko mogła zostawiłabym tam wszelkie pieniądze jakie miałam, tyle pięknych rzeczy tam widziałam, jednak jako ,że do zamknięcia miałyśmy jedynie pół godziny, musiałyśmy się streszczać, ale nożyczki po które głównie przyjechałam udało mi się zakupić, plus szpulki do mej wybrednej maszyny i kilka pięknych aplikacji, no i oczywiście włóczkę, jednak zamiast jednej to kupiłam opakowanie ,w którym było dziesięć sztuk, po powrocie do hostelu zaczęłam handlować tą włóczką i wróciłam tylko z sześcioma sztukami, w tym jedną użyłam jako sznurówki do trampek, bo czemu nie? Oczywiście wracałyśmy do hostelu z buta, ponieważ znowu nie chciałyśmy płakać i płacić w taksówce, moja przyjaciółka uznała ,że zawsze gdy się widzimy wyprowadzę ją w jakieś pole i co lepsze miałaa ona racje, hahaha.



Teraz przechodzimy już do wydarzeń z piątku, otwarcie bram odbyło się 18 Maja o godz. 10:00. Teraz wyobraźcie sobie to tłumne odliczanie do zera i wpadnięcie na targi niczym Grażynka na promocje karpia w Lidlu, chociaż obyło się bez przepychanek, chodziło przede wszystkim o jak najlepsze miejsca w hali noclegowej, udało nam się zająć w miarę dobre pozycje, jednak klątwa drzwi nadal na mnie wisi i nad ranem bywało trochę chłodno, ale dało radę spać.

Zaraz po ulokowaniu, zaczęłam ogarniać swój strój , mimo, że moja umówiona dwa miesiące wcześniej makijażystka mnie wystawiła udało mi się znaleźć dziewczynę, która przepięknie mnie pomalowała i pobiła efekt syrenki z tamtego roku, byłam ,nieskromnie mówiąc, ładniejsza niż rok temu <3


Ten strój podobnie ponownie zrobił ogromną furorę, co bardzo mnie ucieszyło, drobne poprawki które wprowadziłam, poprawiły tylko ogólny efekt końcowy, ludzie podchodzili, robili sobie ze mną zdjęcia i przytulali gratulując pomysłu. Ale mam też wreszcie zdjęcie z przyjaciółmi!


W sobotę zadebiutował mój strój centaura, jednak jestem bardzo niezadowolona z niego, z powodu usterek technicznych nie chodziłam w nim za długo, ponieważ co chwila się rozwalał, bądź zaczepiałam o materiał kryjący. Ci co go zobaczyli twierdzili, że popsują, na szczęście dało mi to znać ,że moja praca nie była bez sensu.



Przebranie nie był doskonałye i byłam z niego niezadowolona, mimo to wyciągnęłam dużo wniosków na przyszłość w pracy z takimi materiałami, mimo że szybko się pozbyłam końskiego zada nadal dobrze się bawiłam, oczywiście nie samym Pyrkonem żyłam, w trakcie festiwalu wyskoczyłam na rynek w Poznaniu gdzie miałam okazję pierwszy raz w życiu spróbować tatara z łososia, który był obłędny! Mimo, że porcja nie była olbrzymia, najadłam się do syta i byłam w błogim nastroju.


Wieczorem, gdy wszyscy z mojej ekipy poszli spać ja chodziłam nadal po Pyrkonie, nie wiedząc za bardzo co z sobą zrobić, ponieważ oczywiście nie potrafię zagadać do obcych i się gdzieś dołączyć, więc stałam na uboczu i obserwowałam nocne życie, aż w końcu skończyłam w strefie post apo bawiąc się do hardbassu równo do trzeciej w nocy, potem uznałam ,że pora spać.

Rano nastał czas pożegnań i rozłąk oraz zapewnień ,że zobaczymy się za rok, było trochę smutno, że tak szybko minął ten czas, ale wspomnienia zostaną na długi czas :) 

Po powrocie dopadła mnie tzw. depresja po konwentowa, nie miałam co z sobą zrobić ani gdzie się podziać, to trochę dołujące gdy z tak pełnego ludzi miejsca wracasz do mieszkania w którym panuje cisza, przynajmniej mam swoje koty z którymi łagodniej przeszłam ten etap, bo cóż jest lepszego niż mruczenie stęsknionych kotów?

A wy? Byliście? Dobrze się bawiliście? Może chcecie się podzielić jakimś szczególnym wspomnieniem?

4 komentarze:

  1. W tym roku niestety mnie nie było :(
    Miło, że tak genialnie spędziłaś czas.
    Mam nadzieję, że za rok w kwietniu się spotkamy ;)

    Wspaniałych pomysłów jeśli chodzi o Cosplay ^^

    ~ Angie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strój syrenki wymiata !!! Centaur pomysł w mega dechę, szkoda, że się sypał :( My byliśmy w niedzielę i mimo, że festiwal pomału umierał już, to i tak było cudownie jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, w tym roku nie mogłam przyjechać. Może za rok, z jakimś własnym, będę mogła. Cholernie marzy mi się wykonanie zbroi FemShepard z serii gier Mass Effect.

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłem i cóż mogę powiedzieć... Tak na prawdę pierwszy raz wyszedłem gdzieś poza 4 ściany swojego domu nie licząc pracy i sklepu i bardzo tego żałuję. Niby nie było źle, ludzie się bawili, ale mnie to całkowicie nie kupiło. Nie lubię skupisk ludzi, zdecydowanie wolę samotność z daleka od kogokolwiek i mam to od małego już. Nie powiem, mam zdjęcia i nawet relację na youtube wstawioną, jednak po czasie przemyśleń stwierdzam, że nie chcę tam wracać. Szybko udało mi się wrócić do normalnego trybu życia, dosłownie po 1 dniu, i nawet z radością to zrobiłem. Choć spotkałem tam znajomych (poza pyrkonem też), których do tej pory znałem tylko z internetu, a mieszkali właśnie w Poznaniu lub obok, tak myślę że za bardzo nie będzie im szkoda że tam się już nie pojawię :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń